Warning: file_get_contents(http://hydra17.nazwa.pl/linker/paczki/ta-wycieczka.swidnica.pl.txt): Failed to open stream: HTTP request failed! HTTP/1.1 404 Not Found in /home/server350749/ftp/paka.php on line 5

Warning: Undefined array key 1 in /home/server350749/ftp/paka.php on line 13

Warning: Undefined array key 2 in /home/server350749/ftp/paka.php on line 14

Warning: Undefined array key 3 in /home/server350749/ftp/paka.php on line 15

Warning: Undefined array key 4 in /home/server350749/ftp/paka.php on line 16

Warning: Undefined array key 5 in /home/server350749/ftp/paka.php on line 17
wrócić do domu. Ta wyspa jest moim domem,

ją Cindy. - Możesz przy okazji popytać, czy komuś

133
Ale nie uprzedzajmy faktów.
24
– My?
był pewien.
kelnerka, postawiła przed nimi wielkie półmiski, ostrzegła, że są bardzo gorące, i zapytała,
W otumanionym umyśle tańczyły strzępy myśli, urywki strachu. Wpatrywała się w mrok,
Bentz zaparkował, spojrzał krytycznie na laskę i zostawił ją na tylnym siedzeniu.
będzie, ale przynajmniej jest jakiś początek.
dziewczynki, roześmianego bobasa z białym pluszowym królikiem na niebieskim tle.
pokoje. Salon wyglądał tak, jak go zapamiętała, wciąż unosił się w nim zapach róż, które ścięła i włożyła do wazonu na stoliku. Żadnych śladów krwi. Zaczęła się uspokajać. Dom wydawał się pusty. Zajrzała do pralni i do kuchni, gdzie przez okno wdzierało się poranne słońce. Wszystko było na swoim miejscu. Dziwne. Wszystko w porządku, poza tym, że sypialnia wygląda tak, jakby Charles Manson urządził sobie w niej przyjęcie. A ty w tym czasie spokojnie spałaś. Usłyszała głośne szczeknięcie. Oskar! Zobaczyła go przez okno w wykuszu. Rozczochrany kundel skrobał do drzwi. Poczuła niewysłowioną ulgę. - Jak się tam dostałeś? - łagodnie zbeształa pokracznego, terierowatego mieszańca, który stał na tylnych łapach i skrobał zawzięcie w szybę. To właśnie ten dźwięk słyszała wcześniej. Otworzyła drzwi i pies rzucił jej się w ramiona. Mierzwiąc szorstką łaciatą sierść, zastanawiała się, czy zostawiła go na dworze przez pomyłkę. Przyszła do domu, wypuściła psa, a potem, ponieważ wypiła jeden czy dwa drinki za dużo, poszła na górę i zapomniała o nim? Mało prawdopodobne. Tak samo jak to, że pocięła sobie nadgarstki i przeżyła najpotężniejszy w życiu krwotok z nosa. Wiesz, Caitlyn, Kelly może mieć rację. Tracisz kontrolę nad sobą. I to w zastraszającym tempie. - Co się stało w nocy? - zapytała Oskara. Otworzyła puszkę i gdy wykładała jedzenie do miski, psiak zaczął kręcić młynka. - Twoja radość z naszego spotkania nie jest nawet w połowie tak wielka jak moja - zapewniła go, stawiając miskę na podłodze. Wywijając nieprzytomnie ogonem, wpakował nos do miski. To pies Jamie, nazwany na cześć jej ulubieńca z Ulicy Sezamkowej. - Widzisz... wszystko w porządku - powiedziała, ale sama w to nie wierzyła. Zapach psiego żarcia przyprawił ją o skurcz żołądka. Zachwiała się. Co, u diabła, zrobiła zeszłej nocy? Skąd ta krew? Jej sypialnia wyglądała jak rzeźnia, a ona nie pamiętała nic, oprócz tego, że wieczorem poszła do baru. Jak on się nazywał? A tak, The Swamp. Długo siedziała przy stoliku, czekając na Kelly - swoją siostrę bliźniaczkę. Zauważyła, że barman od czasu do czasu spogląda na nią. Prawdopodobnie wydało mu się dziwne, że zamówiła dwa drinki - cosmopolitana dla siebie i wytrawne martini dla Kelly. W końcu sama je wypiła, kiedy Kelly, jak często się zdarzało, znów nie przyszła na spotkanie. Pamiętała jedynie, że opróżniła oba kieliszki, zjadła oliwki, a przedtem wyssała z nich paprykę, i to wszystko. Bardzo niewiele. Było głośno... głośna hiphopowa muzyka, a z drugiej strony odgłosy rozmów, śmiech gości i... Niczym ostrze rozcinające ciało przemknął jej przez głowę pewien obraz. Była w holu domu, który sama urządziła - na ścianach wisiały obrazy przedstawiające konie czystej krwi, na straży schodów stał zegar szafkowy. Kierując się ku otwartym drzwiom gabinetu, stukała obcasami po marmurowej podłodze. Zwabił ją tam dźwięk muzyki, łagodnej muzyki klasycznej. Zajrzała i zobaczyła męża, z którym była w separacji, patrzącego na nią niewidzącym wzrokiem. I kałużę krwi pod krzesłem przy biurku. Złapała głęboki oddech. Dlaczego myśli teraz o Joshu? Obraz jego białej, martwej twarzy znów przemknął jej przed oczami. Dlaczego wyobrażała go sobie martwego?
wąskich biodrach. – Co jest?
nie wytrzyma bezczynności ani dnia dłużej.
Jedziemy na posterunek. – Sięgnął do kieszeni po kluczyki do jej wozu. – Wsiadaj. Ja

wyszli z tego żywi, powinni być wdzięczni. Gdyby nie tamten człowiek...

niej jak chmura. Klucze kusiły na dnie.
Bentzowi robi się gorąco, wiem to. Zastanawia się, czy nie wpadł w pułapkę, szuka drogi
– Proszę – szepnęła z rozpaczą, ale było już za późno. Traciła kontakt z rzeczywistością.

- Tyle się wydarzyło w ciągu jednego tygodnia - drżącym głosem powiedziała Berneda i dotknęła ręki Amandy. - To trochę za wiele. Najpierw Josh, a teraz ty. Przysięgam,

- Pewnie. Dlatego że on uważa, że ktoś z nas
zamknięte.
- Proszę? - zapytała Kelsey wyrwana nagle

to, że nie wierzyła w duchy; po prostu nie była pewna. Miała już w życiu do czynienia z

tylko...
drzwi.
- No cóż... - odezwał się wreszcie Larry.